środa, 7 sierpnia 2013

Czternaście



Siedziała przy łóżku męża, wciąż trzymając go za rękę. Oczy miała lekko podpuchnięte od płaczu. Poinformowała już wszystkich o wypadku, włącznie ze swoimi teściami, którzy jak się okazało – już byli w Madrycie.
Po godzinie od poinformowania, rodzice Fábio zjawili się przy swoim synu. Nie zwrócili nawet uwagi na Victoríę, tylko podeszli do piłkarza, mówiąc coś do siebie po portugalsku.
- Dzień dobry – odezwała się blondynka, wstając od łóżka Fábio.
Matka piłkarza odwróciła się twarzą do niej. Odpowiedziała chłodnym tonem dla kogo dobry, dla tego dobry, po czym zajęła miejsce blondynki przy łóżku szpitalnym.
- Co mu zrobiłaś? – spytała matka Fábio, łapiąc za rękę piłkarza, i przykładając ją sobie do policzka.
- Nic. Miał wypadek samochodowy! – w oczach blondynki pojawiły się łzy. Nie rozumiała jak można darzyć kogoś taką nienawiścią jak matka jego męża, do niej.
- Mamo, zostaw ją w spokoju – wszyscy zebrani usłyszeli zachrypnięty głos piłkarza, który właśnie się przebudził. Victoría podeszła do Fábio z drugiej strony łóżku i musnęła jego policzek.
- Przyjdę do ciebie później, dobrze? – powiedziała łamiącym się głosem, a on tylko przytaknął. Wiedział jaki ból zadała jej jego własna matka. Nie zmuszał Victoríi do niczego.  Odeszła, wycierając łzy z policzka, kiedy w wyjściu z sali  przeszył ją ostry ból z okolicy brzucha. Oparła się o framugę, po czym straciła przytomność.
- Victoría! – krzyknął Fábio, chcąc wstać z łóżka i pomóc żonie, lecz zatrzymał go mocny ból głowy i pleców, które były spowodowane urazem po wypadku.  Po chwili zjawili się lekarze i zabrali jego żonę na oddział, położyli  w wolnej sali i zaczęli badać. Podłączyli jej kroplówkę i po niespełna kilku minutach zaczęła dochodzić do siebie. Wciąż była blada.
-  Co się stało? – spytała, mrużąc oczy.
- Straciła pani przytomność. Ma pani również wysokie ciśnienie – odpowiedział lekarz.
- Co z dzieckiem? – położyła swoją bladą dłoń na brzuchu i spojrzała wyczekująco w stronę doktora.
- Czekamy na ginekologa, ale na pierwszy rzut oka nic się nie stało.
Odetchnęła z ulgą.
- Mnie też nic nie jest. Nie potrzebuję kroplówki. Jestem po prostu zestresowana i przemęczona – odpowiedziała i już chciała wstać z łóżka, kiedy lekarz ją przytrzymał, kręcąc głową.
- Nie radzę – dopowiedział i dalej wpisywał w kartę kilka informacji.
Położyła się ze zrezygnowaniem i odwróciła głowę w kierunku okna. Lekarz opuścił salę, pozostawiając ją samą.
Chwilę później wzięła kroplówkę w rękę i wymknęła się z pomieszczenia. Poszła  w kierunku sali swojego męża, lecz znów poczuła się słabo. Wróciła  i zadzwoniła do swojej matki, prosząc by przyszła z Inés do szpitala.
Po godzinie czasu obie pojawiły się  z tymże rodzicielka Victoríi przyniosła ze sobą kilka smakołyków dla blondynki jak i piłkarza. Wiem jak tutaj karmią – mówiła
- Kochanie. Nie raz ci mówiłam byś nie brała sobie słów pani Coentrão do siebie Widzisz jak to się dla ciebie kończy? Już nie tylko dla ciebie ale i dla tego maleństwa, które wszystko czuje… - pani Herreira usiadła obok córki, całując jej czoło. Na łóżko również wdrapała się Inés – oczywiście z małą pomocą swojej babci – która od razu przytuliła się do swojej mamy.
- Nie potrafię  jej nie słuchać. Ona mnie nienawidzi – odpowiedziała smutno blondynka.

XXX
* w tym samym czasie*

-Fábio, wielokrotnie ci powtarzałam, że ona nie jest dla ciebie! – oburzyła się pani Coentrão, nerwowo chodząc po sali, w której znajdował się jej syn.
- Ale ją kocham i nie masz prawa jej obrażać! – uniósł się piłkarz – Nigdy nie chciałaś bliżej poznać Victoríi, a ona jest wspaniałą żoną i matką! Jest teraz w ciąży i jak coś stanie się dziecku przez ciebie to możesz już mi się na oczy nie pokazywać. Víki stara się żeby zdobyć twoją przychylność, a ty co? Dalej ją obrażasz. Płacze po nocach jak tu jesteście. A teraz zostawcie mnie. Nie chcę was widzieć – skończył swój monolog i odwrócił głowę, by nie patrzeć na swoich rodziców, którzy byli dość zaskoczeni słowami, które wypłynęły z ust ich własnego syna.
- Nie wiedziałam - wymsknęło się z ust pani Coentrão.
- To teraz wiesz. A teraz żegnam. Chcę być sam.
Spełnili prośbę Fábio i wyszli z sali, kierując się do pomieszczenia w którym znajdowała się Victoría, oczywiście pytając wcześniej napotkanych lekarzy o drogę. Przystanęli przed salą i patrzyli na blondynkę przez szybę drzwi. Dostrzegli jej smutny i zmęczony wyraz twarzy.
- Może powinniśmy ją przeprosić? Nie dla siebie samych ale dla Fábio. On ją kocha i będzie jej bronić… Chcesz stracić syna? – pan Coentrão objął ramieniem swoją żonę, patrząc na nią wyczekująco.
- Nie chcę stracić syna, powinniśmy z nią porozmawiać -  odpowiedziała matka Fábio i wraz z mężem weszli do dali, w którym leżała ich synowa. 
_______
no to została nam piętnastka i epilog.
Potem ruszę z opowiadaniem o Bartrze i Giroudzie, a następnie będzie Iker :)
 

5 komentarzy:

  1. Tym, że tak mało rozdziałów zostało do końca to mnie zaskoczyłaś. Jeśli chodzi o czternastkę to mam nadzieję, że matka Fabio przestanie być wiedźmą i zaakceptuje Viki. Tym bardziej, że przez nią ciąża mogła być zagrożona. Żeby tylko państwo Coentrao wyszli z szpitala! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że rodzice Fabio nie będą na nowo obrażać Victorii. Jego matka zachowała się okropnie. Dobrze, że ani jej, ani dziecku nic się nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co? Zostało tak mało rozdziałów. Szkoda, bo to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam. W szczególności, że ogólnie jest mało opowiadań o Fabio.

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawi mnie czy oni będą tylko udawać że polubili Viktorię, czy na serio będą się starać poprawić ich stosunki. Matka Fabio zachowała się chamsko, a Nawet gorzej niż chamsko. Mam nadzieję, że ciąża nie Jest zagrożona, chociaż może coś by w końcu dotarło do tej wrednej baby...

    OdpowiedzUsuń
  5. Już? tak szybko zbliża się końcówka, a bardzo zżyłam się z bohaterami. Mam nadzieję, ze dobrze się skończy. Mama Fabio jest po prostu okropna ;/ oby urodził się zdrowy dzidziuś i ciąża nie była zagrożona. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń