Nie mógł
spać w nocy. Oparł się plecami i głową o ścianę i głęboko westchnął. Obserwował
spokojny sen swojej żony, która leżała twarzą skierowaną do niego. Wstał po
chwili delikatnie i cicho z łóżka. Ruszył w stronę kuchni, gdzie wstawił wodę
na herbatę.
Kiedy
zaparzył herbatę, udał się z gorącym kubkiem do salonu, z którego natomiast było
wyjście na balkon. Wyszedł i odetchnął świeżym powietrzem. Usiadł na
plastikowym krześle i popił łyk gorącej cieszy, wpatrując się w uśpione miasto
.
- Nie możesz
spać? – usłyszał głos swojej żony, a po chwili poczuł jej szczupłe palce na
swoich ramionach.
- Tak –
odpowiedział krótko – A ty? Powinnaś spać. Musisz wypoczywać.
- Wiem, ale
nie miałam się do kogo przytulić – uśmiechnęła się delikatnie i stanęła przed
piłkarzem. On poklepał miejsce na swoich kolanach i przyciągnął ją do siebie,
odkładając herbatę na stolik. Usadowiła się na jego kolanach, biorąc kubek do
swoich dłoni. Popiła łyk i odłożyła.
- Trzeba
zacząć szukać mieszkania – zaczęła, patrząc przed siebie. Już w myślach
wyobrażała sobie nowe mieszkanie, które pomaluje na świeże kolory.
- Jutro
znajdziemy kilka ofert i pojeździmy – uśmiechnął się, obejmując ją w pasie – Inés zostawimy u twojej mamy.
- Jak
dobrze, że ona tu jest. Co byśmy bez niej zrobili? – spytała retorycznie
- Kilka dni
temu dzwoniła moja mama – zaczął Fábio
– Chcą tu przyjechać na kilka dni…
Blondynka
skrzywiła się jak usłyszała tą wiadomość.
Nie lubiła swoich teściów, tak samo jak oni jej, szczególnym przypadkiem
była matka piłkarza, która w ogóle nie lubiła swojej synowej do tego stopnia,
że cały czas na nią narzeka i obraża. Uważała również, że Victoría jest złą żoną i matką, że nie zasługuje na jej syna.
Blondynka wielokrotnie płakała przez nią, a Fábio kłócił się z nimi.
- I co im
odpowiedziałeś? – spytała, biorąc kubek z herbatą do rąk, by ogrzać swoje
dłonie.
- Że nie
mogę zrobić sobie teraz wolnego, więc niech robią co chcą. – wzruszył
ramionami.
- Oni znów
będą chcieli nas rozdzielić – powiedziała smutnym tonem, przytulając się do blondyna
i kładąc mu głowę na ramieniu.
- A my po
raz enty wytłumaczymy im, że niech nawet nie próbują bo i tak im się nie uda –
odpowiedział i ucałował jej czoło – Jak tu przyjadą, zaprosimy ich na obiad,
raz czy drugi pójdziemy na spacer i tyle – dopowiedział i cicho się zaśmiał –
Nie zostawię cię z tym samą.
xxx
Victoría spała w najlepsze, kiedy obudziła ją skacząca po łóżku Inés, mówiąca radośnie, że już czas
wstawać.
Blondynka
wstała ziewając i przeciągając się. Udała się do kuchni i wstawiła wodę na
herbatę. Zaczęła robić śniadanie dla córki i siebie, kiedy rozdzwoniła się jej
komórka. Odnalazła ją szybko w swojej torebce i spojrzała na wyświetlacz, na
którym widniał nieznany jej numer.
- Halo? –
odebrała, mówiąc lekko zaspanym jeszcze
głosem
- Tu Jose
Mourinho, czy Fábio ma zamiar
zjawić się na treningu? – usłyszała głos trenera męża, który starał się mówić
opanowanym głosem.
- Ale nie ma
go w domu. – odpowiedziała, zaskoczona sytuacją.
- Być może
jeszcze nie dojechał… Dziękuję za informacje i przepraszam za telefon o dość
wczesnej porze. Do widzenia – odpowiedział Mourinho i rozłączył się.
Blondynka
usiadła na kanapie lekko poddenerwowana. Pośpiesznie wybrała numer Fábio, lecz włączała się poczta
głosowa. Zaklęła w myślach i tym razem wybrała numer matki, pytając się czy
zajmie się Inés. Rodzicielka
zgodziła się i odpowiedziała, że w przeciągu pół godziny będzie. Victoría szybko zrobiła córce śniadanie, i kiedy ta jadła, udała się
do sypialni by się ubrać. Związała włosy w kitka i kiedy przyszła pani
Herreira, wyszła z domu, zostawiając matkę zdezorientowaną.
Jechała w
stronę Valdebebas i tą samą drogą, którą Fábio zawsze pokonuje, by dojechać na trening. Stała w długim korku,
choć w tym miejscu rzadko kiedy się zdarzał.
Ślimaczym tempem ruszała, kiedy wyjrzała delikatnie przez okno i
zobaczyła karetkę oraz radiowóz policyjny. Ręce zaczęły się jej trząść i nawet
nie wyłączając silnika, wybiegła z samochodu. Udała się w miejsce wypadku.
Dostrzegła dwa rozbite auta, z czego jeden poznała.
Przecież to samochód Fábio!
Podbiegła do
taśmy zabezpieczającej miejsce zdarzenia. Zatrzymał ją policjant, pytający
spokojnym głosem, kim ona jest. Zobaczyła nieprzytomnego męża, który w tym
samym momencie był niesiony na noszach do karetki. Miał rozwaloną wargę i
czoło, z których sączyła się krew.
- Jestem
jego żoną, do jasnej cholery! – krzyknęła nerwowo, wyrywając się policjantowi i
podbiegając do sanitariuszy. Wzięła rękę męża i trzymając się jej kurczowo,
weszła do karetki, pozwalając sobie na uronienie łez.
- Co z nim
jest? – spytała cicho i smutno, jednego z lekarzy.
-
Wstrząśnienie mózgu oraz kilka złamanych żeber. Wyjdzie z tego – odpowiedział
spokojnym głosem. Odetchnęła z ulgą, lecz ręce wciąż trzęsły się jej z nerwów.
_________
Żeby nie było za słodko. Jak dobrze, że mam napisanego tego bloga i następnego, bo zapewne nic bym nie wymyśliła nowego póki co.
Zastanawiam się czy ten wypadek to by przypadek. Cały czas siedzi mi w głowie napalony szefuniu Vicki, może on to zaplanował? W sumie, to całkiem prawdopodobnie.
OdpowiedzUsuńSorki, wszędzie widzę spiski.
Widzę że Fabio męczy to samo co mnie xD Wstawanie w środku nocy i picie herbaty. Cóż że ja piję mleko, ale na jedno wychodzi.
Victoria czym prędzej powinna powiadomić Mou o wypadku ;) Pozdrawiam!
[majeks.blog.pl -nn]
a miało być tak pięknie i słodko! podoba mi się ten rozdział! mam nadzieję, że ten sanitariusz się nie pomylił i Fabio szybko wróci do zdrowia. czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńO kurcze... Fabio miał wypadek? Oby nic poważnego się mu nie stało...
OdpowiedzUsuńFabio miał wypadek? Ciekawe co z nim będzie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://love-in-madrid.blogspot.com/
Nadrobiłam te wszystkie rozdziały i mogę powiedzieć tylko: WOW. Narobiło się...wszystko się już tak pięknie układało, a tu biedny Fabio wypadek ;c
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy ;*