Przez kilka
dni przed urodzinami Inés,
spotykali się niemal codziennie. Piłkarz nie wyjeżdżał na mecze, gdyż rzadko
kiedy wystawiany był w podstawowej jedenastce. W tej chwili nie za bardzo
obchodziła go piłka, lecz bardziej
skupiał się na ratowaniu swojego małżeństwa. Oczywiście wciąż chodził na
treningi i dawał z siebie wszystko, ale po wyjściu z obiektu sportowego jego
myśli krążyły tylko wokół Víctorii.
Nadszedł
dzień w którym jego ukochana córeczka miała urodziny. Urwał się z treningu, by
móc uczestniczyć w przygotowaniach do
rodzinnego spotkania. Jego rodzice nie moli przyjechać, gdyż mieszkali w
Portugalii. Zapukał do drzwi i po chwili ukazała się w nich jego teściowa.
Przyglądała mu się przez chwilę by
następnie wpuścić go do mieszkania, szeroko się uśmiechając. Z kuchni wyszła Víctoria, ubrana w niebieską
sukienkę do kolan, delikatnie szerszą w pasie . Przywitała się z nim, całując
go w usta, po czym zaprosiła do salonu.
- Co kupiłaś
Inés? – spytał, szeptając w
jej ucho.
- Dużego
miśka i zestaw małej kucharki – odpowiedziała cicho, uśmiechając się szeroko.
Po chwili przybiegła do nich dziewczynka, krzycząc Tatuś
Piłkarz
wziął ją na ręce i wycałował. Tęsknił za swoją królewną, jak to miał w zwyczaju
mówić i która była oczkiem w głowie
tatusia.
- Kiedy
przyjdzie Maríi?* – spytał Fábio, patrząc na swoją żonę.
- Zaraz
powinna byś, tak jak Fernando **
Już po
dwudziestu minutach wszyscy byli w komplecie. Odśpiewali sto lat czteroletniej już solenizantce, po czym dziewczynka od razu
zaczęła rozpakowywać prezenty. Dostała pluszaki, słodycze i wiele innych
rzeczy, które przyczyniły się do szerokiego uśmiechu u dziewczynki jak i
ogromnej radości.
Fabio często
spoglądał na swoją żonę, która również się uśmiechała. Kilkakrotnie przyłapał
ją na spoglądaniu na swój brzuch i głaskaniu go dłońmi. Robiła to nieświadomie,
ale wyglądało to słodko z jego punktu widzenia.
To było jego
dzieciątko, jego druga piękna córeczka, podobna do mamusi. Czuł, że będzie
taka, bo bardzo by chciał mieć przy sobie kolejną idealną kopię swojej żony.
*dwa tygodnie później*
Pakowała
swoje rzeczy do walizek. Składała je i układała na dnie toreb. Była szczęśliwa,
że wraca do domu w którym znów będzie przy Fábio. Kilka minut później pojawił się w domu i pomagał swojej żonie w pakowaniu.
- Viki –
zaczął przerywając czynność. Wziął jej dłonie w swoje. Wyjął z jednej kieszeni ciemnych spodni
jeansowych pierścionki i popatrzył prosto w jej oczy.
- Skoro
wracasz do mnie to obrączka i pierścionek zaręczynowy powinny również wrócić na
twoje szczuplutkie palce – uśmiechnął się, gdy blondynka pozwoliła mu włożyć
biżuterię na odpowiedni palec.
-
Zdecydowanie tego mi brakowało – powiedziała i musnęła jego usta. Stanęła na
palcach by móc zarzucić ręce na jego kark i przylec swoim policzkiem do jego.
- Trzeba
będzie zrobić remont pokoju gościnnego i zrobić z niego pokój dla Blanci –
uśmiechnęła się i wróciła do pakowania.
- Blanci?
- Tak, Inés wybrała imię dla swojej
siostrzyczki.
- Ładne imię
– uśmiechnął się do niej – I nie róbmy remontu, tylko kupmy większe mieszkanie.
Pokój gościnny musi być! - zaśmiał się,
obejmując żonę w pasie i kładąc dłonie na jej brzuchu.
- Ale więcej
pieniędzy wyda się na nowe mieszkanie niż na remont…
- Pieniędzy
mamy pod dostatkiem! Możemy pozwolić sobie na takie coś… Wiem, że wciąż nie
lubisz wydawać teoretycznie moich pieniędzy,
ale jesteśmy małżeństwem i mamy to samo prawo do konta – ucałował jej policzek.
Po godzinie
czasu już siedzieli całą trójką, a w zasadzie czwórką w samochodzie i jechali
do starego domu. Kiedy otworzyła drzwi zastała porządek, a nie istny chaos jak
się spodziewała.
- Dobra, kto
był w tym mieszkaniu? – zaśmiała się i spojrzała na Fábio, który targał walizki do domu.
- A co,
zaskoczona, że twój mąż też potrafi sam posprzątać dom pod nieobecność kobiety
swojego życia? – uśmiechnął się, zostawiając torby w przedpokoju. Podszedł do
niej i przytulił ją do siebie.
- Dziwne –
zaśmiała się blondynka. Po chwili między nich wepchała się Inés, wyciągając rączki do
swojego taty.
- Witam z
powrotem w domu, moje drogie panie – przytulił żonę i córkę jeszcze mocniej do
siebie. Teraz był najszczęśliwszym ojcem i mężem na tej Ziemi.
___________
do końca pozostały cztery odcinki + epilog.
Czytałam poprzednie rozdziały, ale jakoś zapominałam komentować :D
OdpowiedzUsuńTo idealnie, że Fabio całkowicie zmądrzał i teraz ma przy sobie swoje ukochane kobiety!
Czekam na więcej ;**
Podoba mi ten rozdział! Tym bardziej, że w rodzinie Coentrão zapanował spokój. Fabio i Vicki wreszcie doszli do porozumienia. Przeżyli kryzys w małżeństwie. Mam nadzieję, że więcej już ich nie będzie! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pomiędzy Fabio i Victorią zaczyna się układać. Oby już tak pozostało ;)
OdpowiedzUsuńOch jak słodko w końcu się pogodzili. No i będzie kolejna córeczka!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Nareszcie się pogodzili! Oby już tak pozostało. Pozdrawiam i czekam na nowość ;)
OdpowiedzUsuńprawdziwe-przeznaczenie.blog.pl - 12 rozdział!