*kolejne trzy lata
później*
Siedziała w
pracy zawalona stosem zdjęć, które musiała pododawać do odpowiednich artykułów,
które miały wyjść następnego dnia.
Usłyszała
pukanie do drzwi. Nie podnosząc wzroku znad kartek, powiedziała proszę i wypiła łyk zimnej już kawy.
Przerzucała zapisane kartki i poprawiała dodatkowo literówki, zrobione przez
nieudolnego pracownika kiedy ku jej zaskoczeniu, przed oczami pojawił się jej
mąż. Podszedł do niej i pocałował przelotnie usta, mówiąc że zabiera ją na obiad.
- Nie mogę
teraz – odpowiedziała, patrząc na niego – Muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy…
Potrzebuję co najmniej godziny.
- Dobrze
wiesz, że nie musisz pracować – usiadł na wprost niej i patrzył na nią pustym
wzrokiem
- Fábio, przerabialiśmy już to…
- Wiem, że
chcesz być w jakiś sposób niezależna, ale dlaczego kosztem rodziny? Chcesz
udowodnić światu, że jako żona piłkarza też jesteś wiele warta, że potrafisz
dojść do wszystkiego sama przez ciężką pracę… - ujął jej dłoń w swoją i
spojrzał głęboko w oczy – Więc jak?
- Fábio, potrzebuję jeszcze godziny…
Jutro to idzie do druku i musi być gotowe…
Wstał lekko
zrezygnowany i wstał energicznie z krzesła. Kiedy złapał za klamkę odwrócił się
i powiedział :
- Idę do
domu. Zajmę się naszą córką, bo jak widać ty nawet nie masz czasu dla niej…
Masz gdzieś naszą rodzinę – wyszedł lekko trzaskając drzwiami. Brunetka
wypuściła zalegające jej w płucach powietrze i rzuciła długopisem w stronę
drzwi.
Kolejna kłótnia. Kolejne niemiłe słowa.
Kolejna gorzka prawda?
xxx
Siedział
przy córce i czytał jej bajkę na dobranoc, co jakiś czas całując jej czółko.
- Gdzie
mama? – spytała w pewnym momencie dziewczynka i przytuliła się do swojego taty.
Spojrzał na zegar ścienny, który wskazywał godzinę ósmą trzydzieści wieczorem.
- Mamusia
pracuje – odpowiedział krótko i dokańczał czytać bajeczkę o siedmiu
krasnoludkach. Kiedy dziewczynka usnęła, okrył ją szczelniej kołdrą i całując
jej czoło, wyszedł z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi.
Usiadł
zrezygnowany na kanapie, nie włączając nawet telewizora ani światła. Nie
przeszkadzała mu cisza i ciemność, która w tej chwili panowała w mieszkaniu
Kiedy wybiła
godzina dziesiąta, usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Słyszał każdy jej ruch,
który starała się robić jak najciszej się dało.
- Gdzie
byłaś? – spytał i zapalił małą, stojącą lampkę, rozświetlając lekko salon.
- Nie śpisz
jeszcze? – spytała podchodząc do niego.
Chciała go
pocałować, lecz ten odchylił się lekko od niej.
- Gdzie
byłaś? – ponowił pytanie i spojrzał na jej zdezorientowany wyraz twarzy.
- W pracy.
Szef zrobił niezapowiedziane zebranie i kazał zmieniać wszystkie artykuły.
Padam z nóg – odpowiedziała i usiadła obok niego. Zacisnął delikatnie pięści i
wstał z kanapy kiedy Víctoria
chciała się do niego przytulić.
- Co jest
dla ciebie ważniejsze, rodzina czy praca? – spytał, patrząc na nią lekko
zdenerwowany.
-
Dobrze wiesz, że rodzina. Dostałam wolne. Przez dwa dni jestem do waszej
dyspozycji. Możemy jechać gdzieś… Jutro na przykład otwierają wesołe miasteczko
i możemy iść wszyscy razem – wstała i stanęła obok niego, dłońmi dotykając jego
torsu okrytego błękitną koszulką.
Zdjął jej
ręce jednym, szybkim ruchem, a ona znów
zrobiła zdezorientowaną minę.
- O co ci
chodzi? – spytała.
- O co mi
chodzi? Każdego dnia coraz dłużej zostajesz w pracy, bo musisz… A może chcesz?
W kółko słyszę tylko szef to, szef tamto.
Zdradzasz mnie z nim?! – spytał donośnym głosem i spojrzał na nią gniewnie.
- Odbiło ci
do reszty?! Z nikim cię nie zdradzam! Chcę po prostu pracować jak każda inna
kobieta w tym kraju! Proszę bardzo, udało ci się wszcząć kolejną kłótnię,
gratulacje! – fuknęła z ironią w głosie – Śpisz w salonie. – skierowała się do
sypialni i zamknęła drzwi na klucz.
Potem tylko słyszał jak łkała, choć starała się to robić cicho.
_______
Prolog się przyjął z czego jestem niezmiernie zadowolona ^^
Jutro do szkoły, a potem znów tydzień laby :D
p.s pracuje nad nowymi opowiadaniami! ^.^
_______
Prolog się przyjął z czego jestem niezmiernie zadowolona ^^
Jutro do szkoły, a potem znów tydzień laby :D
p.s pracuje nad nowymi opowiadaniami! ^.^
jakby nie patrzeć niezależność jest raczej ceniona tak samo jak chęć samorealizacji jednak.. jakim kosztem. Coentrao najwyraźniej źle się czuje w obecnej sytuacji i ja się mu nie dziwię. trzymam kciuki by ich rodzina się nie posypała.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam. ;)
Świetny rozdział liczę, że dodasz szybko kolejny :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział! w prologu było tak miło, a tu nagle zmiana scenerii! praca Victorii jest podejrzana i nic dziwnego, że Fabio ma takie podejrzenia. czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńFabio ma rację. Dziewczyna nie powinna aż tyle pracować. I w dodatku ta praca... Coś mi tu "śmierdzi" ;) Szczerze nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. A że piszesz fajnie, ciekawie i twoje opowiadania chce się czytać, to czekam też na nowe historie :)
OdpowiedzUsuńPraca faktycznie jest jakaś dziwna. Jak to mówi pewien kabaretowy skecz "Żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać czy jest wierna" :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Tak ogólnie to powiem, że skrycie podkochuję się w Fabio. Faja, jak ja go nazywam, jest moim prawie ulubionym graczem Realu, a ty (chyba) jako pierwsza napisałaś o nim opowiadanie! Jestem ci za to strasznie, niewymiernie wdzięczna. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny odcinek. :D
Zainteresowała mnie ta historia. Ciekawa jestem, jak Fabio rozwiąże swoje problemy małżeńskie i czy w ogóle uda mu się je rozwiązać. Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŁooo, kłótnia ;/ nie jest dobrze. Tylko żeby to się nie odbiło na ich dziecku.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :))